środa, 13 maja 2015

Krem do rąk- BeBeauty

Witam Was w maju! Nie było mnie tu zdecydowanie za długo i mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Jak wiecie, miałam zapalenie tchawicy. Męczyło mnie przez dwa tygodnie i jeszcze jestem trochę obolała po kaszlu. Przyczyniła się do tego pani doktor, na początku dała mi za słabe leki, które inny lekarz później wyśmiał i stwierdził, że nie miały prawa mi pomóc. Ta cała sytuacja ogromnie mnie wkurzyła, ale nie będę narzekać, bo już jest po sprawie. Później jakoś nie miałam weny, chyba nawet trochę wyszłam z wprawy. Dziś mam dla Was recenzję kremu do rąk z kolagenem morskim z BeBeauty.
Od producenta/ Skład:
Będąc w Biedronce, wzięłam ten krem zupełnie przez przypadek. Produkt pachnie pięknie, tak jak pudrowe, pomarańczowe cukierki. Jest świetny na co dzień. Wchłania się bardzo szybko, za co ma u mnie ogromnego plusa. Nawilżenie nie jest tak dobre, jak w przypadku kremu z Garniera, ale źle nie jest.  Najbardziej denerwuje mnie opakowanie. Niby pompka jest i wszystko powinno być fajnie. Ona sama w sobie nie działa, muszę ścisnąć tę tubkę, aby cokolwiek z niej wyszło. Generalnie nie jest to krem, po który sięgnę ponownie, ale nie żałuję jego zakupy. Za 30 ml płacimy ok. 5 zł.


Jakie są Wasze ulubione kremy do rąk? 

"Chin Up, Son"

 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Balsam do ust Tisane

Nawet nie zauważyłam, kiedy minął ten tydzień. Przez ostatnie dni sporo się działo i niestety nie znalazłam czasu, aby coś napisać. Po za tym mam zapalenie tchawicy, które na szczęście powoli przechodzi. W ulubieńcach zapowiadałam Wam recenzję balsamu do ust Tisane i dziś wywiążę się z tej obietnicy.

Od producenta:
Skład:
Lubię próbować nowe rzeczy, ale to jest mój numer jeden wśród produktów do ust. Balsam ma zbitą konsystencję, jak jest zimno to staje się bardziej twardy i analogicznie przy większych temperaturach mięknie, mimo tego rozprowadzenie go na ustach nie stanowi żadnego problemu. Jego kolor jest taki sam jak świeca robiona z naturalnego wosku pszczelego (co nie jest zaskoczeniem patrząc na skład), ale oczywiście na ustach jest bezbarwny. Jeśli chodzi o zapach to bardzo go lubię. Za nic nie potrafię Wam go opisać, ale jest delikatny, słodkawy, a po nałożeniu na usta szybko się ulatnia, co dla mnie jest plusem. Teraz czas na najważniejsze, czyli działanie. Sprawdza się świetnie, usta są nawilżone i wygładzone. Jak na balsam to produkt dość długo zostaje na ustach, co jest dodatkową zaletą i sprawia, że jest on bardzo wydajny, Jedną rzeczą, do której mogę się przyczepić to opakowanie, bo nie lubię słoiczków. Chociaż w tym przypadku mogę zrobić wyjątek. Wiem, że dostępna jest wersja w sztyfcie, ale różni się składem od tej i nie jestem pewna czy jej działanie będzie takie samo. Na razie pozostanę przy słoiczku. Za 4,7 g płacimy ok. 10 zł. ;)
  Jakie są Wasze ulubione produkty z tej kategorii?

"Hello"

niedziela, 12 kwietnia 2015

Green Pharmacy- Szampon (Nagietek lekarski)

Jednym z moich największych włosowych problemów jest ich przetłuszczanie. Przetestowałam sporo szamponów przeznaczonych do tego rodzaju włosów, ale żaden mi nie pomógł, jednak wciąż mam nadzieję. Przez długi czas myłam włosy codziennie, co jest strasznie męczące. Aktualnie próbuję je przyzwyczaić do mycia co drugi dzień, na razie z marnym skutkiem. Jeśli macie jakieś sposoby na walkę z przetłuszczającymi się włosami to będę bardzo wdzięczna za rady. Dzisiaj mam dla Was recenzję szamponu do włosów przetłuszczających się z Green Pharmacy. Wspomnę, że to pierwszy produkt z tej firmy jaki miałam okazję używać.
Od producenta/Skład:
Najgorzej pisze się na temat kosmetyków, które są nijakie. Sam design opakowania bardzo mi się podoba, po za tym zarówno butelka, jak i opakowanie są praktyczne. Szampon ma odpowiednią konsystencję i jest raczej wydajny. Pachnie delikatnie, przyjemnie, a zapach szybko się ulatnia. Całkiem fajnie się pieni i nie plącze włosów. Generalnie robi to co ma robić, czyli oczyszcza włosy i na tym koniec. Nie zapobiega pojawianiu się łupieżu, który sporadycznie do mnie wraca. Właściwie na tym mogę skończyć, bo nie ma sensu rozpisywać się na jego temat. Nie mogę powiedzieć, że zawiodłam się na tym produkcie, ale raczej nie sięgnę po niego ponownie. Za 350 ml płacimy ok. 7 zł. :)

Używaliście tego szamponu lub innych wersji? Co sądzicie?

 "Afraid"

niedziela, 5 kwietnia 2015

Ulubieńcy marca

Na wstępie chciałam Wam życzyć wesołych i rodzinnych świąt. ;)
Przyszedł czas na ulubieńców marca. Ten miesiąc z jednej strony był długi i męczący, ale z drugiej nawet nie zauważyłam, a już się skończył.

Zacznijmy od muzyki, bo w tym miesiącu najczęściej słuchałam trzech zespołów: The Neighboruhood, Video i Manchester.




Jest też pewna gra, która mnie całkowicie wciągnęła, jest nią 94%. Uwielbiam ją, tak jak pisałam bardzo wciąga, a po za tym możemy ćwiczyć angielskie słownictwo. Znajdziecie ją  w sklepie play.
W tym miesiącu nie przeczytałam wielu książek. Nie miałam za bardzo kiedy, a po za tym musiałam czytać lektury ("Lalkę"- już skończona; "Ojciec Goriot"- nie skończę :P). Tak czy inaczej kilka "normalnych" pozycji się znalazło, a na miano ulubieńca zasługuje "Z tobą się nie nudzę", czyli druga część "Nie dajesz mi spać" autorstwa Alice Clayton. Dość długo na nią czekałam. To nie jest gatunek, który często czytam, ale raz na jakiś czas coś się znajdzie. Obie te książki są świetne i płakałam na nich ze śmiechu. Są dość krótkie i napisane lekkim językiem. Idealne pozycje na odstresowanie i odpoczynek.
Od kilku dni mam nowy telefon. Moją Xperie J zamieniłam na E4. Na razie jestem z niej zadowolona, ale wciąż nie mogę przyzwyczaić się do jej rozmiaru.
W ulubieńcach nie mogło zabraknąć kosmetyków. Moje serce skradł lakier z Gosha nr 540 Ocean- ideał. Więcej napiszę wkrótce.
Wróciłam również to jednego z najlepszych balsamów do ust, czyli Tisane. Myślę, że o nim też napiszę więcej, bo zdecydowanie zasługuje na osobny post.
W marcu zamówiłam darmową próbkę perfum YODYEMA. Nie spodziewałam się, że w ogóle przyjdzie, a już tym bardziej tak szybko. Muszę Wam powiedzieć, że udało mi się trafić na całkiem fajny zapach.
Jestem ciekawa jacy są Wasi ulubieńcy marca? ;)

środa, 1 kwietnia 2015

Dwa lata :)

Na początek Wam trochę ponarzekam, a czemu nie. Dzisiaj jest 1 kwietnia- to na pewno wiecie. Na szczęście nikt nie zrobił mi żadnego żartu. Bardzo łatwo daje się nabrać i wkręcić (a Wy daliście się wkręcić?), więc jest dobrze, ale to nie ważne. Wychodzę sobie z kąpieli, patrzę przez okno i co widzę? Śnieżycę! Jeszcze gdybym mieszkała w górach to może bym zrozumiała, ale tak nie jest. Śnieg w kwietniu i to po raz kolejny w ciągu ostatnich dni- porażka. Mam nadzieję, że w nocy go nie dopada, a ten co jest roztopi się.


Dzisiaj jest dla mnie ważny dzień, gdyż dokładnie dwa lata temu powstał ten blog. Strasznie dziwnie się czuję, kiedy o tym myślę.  Uświadomiłam sobie ile to jest czasu i jak wiele się zmieniło od tamtej pory. Wchodzę tu prawie codziennie, a pisanie bloga stało się moją pasją. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mogłabym to robić lepiej, regularniej, ale niestety nie mam na to czasu. Jeśli już mam to jestem wykończona i  nie potrafiłabym sklecić porządnego zdania, a tym bardziej całego posta. Mimo tych wszystkich kryzysów, które szczęśliwie zwalczyłam wciąż tu jestem i nie mam zamiaru nic zmieniać. To jest niesamowite uczucie, kiedy widzę, że jesteście i zostawiacie komentarze. Ostatnio kilka razy ich liczba pod kilkoma postami przekroczyła magiczną 50, a nawet 60. To jest dla mnie jakaś abstrakcja, ale naprawdę cieszę się z tego powodu. Im więcej Was jest tym bardziej chcę robić to co robię i stale się rozwijać.
Wcześniej nie wierzyłam w słowa blogerów, że  rosnąca liczba czytelników bardziej motywuje do pracy. Podchodziłam do nich z dystansem i uważałam za trochę naciągane. Teraz co raz bardziej je rozumiem i utożsamiam się z nimi, gdyż to naprawdę pomaga. Momentami jest mi najzwyczajniej w świecie głupio, że nic nie piszę, zostawiam Was i bloga samego sobie. Wtedy spinam się i staram dodawać coś nowego.

Teraz czas na trochę statystyk. Przez dwa lata: 
  • pojawiło się 176 postów; 
  • weszło tu 28 826 osób (znalazło się kilka osób z dość nietypowych miejsc, których się nie spodziewałam, np. Hongkong, Belgia, Rumunia, a nawet Rosja);
  • do grona obserwatorów dołączyło 277 osób;
  • dodano 4021 komentarzy;
  • najczęściej wyświetlanym postem był ten o żelu-peelingu z Biedronki
  • najczęściej komentowanym postem był ten o nowościach stycznia (aż 67 komentarzy -wow!)
Wiem, że dla niektórych są to małe liczby biorąc pod uwagę dwa lata. Dla mnie jednak jest zupełnie na odwrót i jestem zaskoczona, że tak wyglądają. Wiem jak prowadzę bloga i jakie "błędy" popełniam, miałam również kilka przerw. Tak czy inaczej ja jestem z siebie bardzo dumna. :)
Chciałam napisać jeszcze kilka słów o ankiecie, którą niedawno przeprowadzałam.  Wzięło w niej udział 27 osób. Bardzo Wam dziękuję. Nie będę robić dokładnego podsumowania. Najbardziej podobają się Wam recenzje kosmetyków, nowości zakupowe, ulubieńcy oraz mixy zdjęć. Te trzy ostatnie rodzaje postów pojawiają się rzadko, prawie w ogóle, ale poprawię się (a przynajmniej się postaram). Właściwie to ten post miał być ulubieńcami marca połączonymi z podsumowaniem tych dwóch lat, ale już widzę, że za bardzo się rozpisałam. Na blogu brakuje Wam wcześniej wspomnianych mixów zdjęć czy nowości, ale również takich zwykłych, codziennych postów z przemyśleniami. Chciałabym je dodawać, ale jakoś zawsze uważałam, że cieszą się małą popularnością i raczej Wam się nie podobają. Po za tym częstotliwość pojawiania się postów (staram się pisać co trzy dni, ale nie zawsze wychodzi) ich długość orz wygląd bloga są okej.  Dziękuję również za miłe słowa, które pozostawiliście. Ten post jest zdecydowanie dłuższy niż planowałam, więc na tym zakończę.


Bardzo się cieszę, że jesteście ze mną już dwa lata. Naprawdę dziękuję i ogromnie doceniam Waszą obecność. :*

"You're Beatiful"

wtorek, 24 marca 2015

Biały Jeleń- hipoalergiczny żel do mycia twarzy z aloesem i ogórkiem

Kiedy słyszę nazwę "Biały Jeleń" to od razu mam przed oczami kostkę szarego mydła. Myślę, że to się nie zmieni, ale ostatnio kosmetyki tej firmy stały się dość popularne. Nie powiem, bo byłam bardzo ciekawa jak owe produkty się sprawują. Potrzebowałam jakiegoś delikatnego żelu do mycia twarzy na rano i tak trafiłam na hipoalergiczny żel do mycia twarzy z aloesem i ogórkiem.
 Od producenta, skład:
Żel zamknięty jest w zwykłej plastikowej butelce z zamknięciem, jakie spotykamy np. przy płynach micelarnych z Biedronki. Podoba mi się takie rozwiązanie, ale w tym przypadku trochę się zacina. Żel sprawdza się całkiem fajnie. Nie uczula, nie podrażnia, oczyszcza, nie robi nic szczególnego, ale również nie zrobił mi krzywdy. Dobrze sprawdza się jako produkt do porannej pielęgnacji, bo jest delikatny.  Ma bardzo łagodny i przyjemny zapach. Kiedy powąchałam go pierwszy raz skojarzył mi się z mydłami, jakie można spotkać w łazienkach publicznych np. na dworcach. Najdziwniejszą rzeczą w tym żelu jest jego konsystencja. Mogę ją porównać do galaretki, no taki glutek- to słowo najlepiej ją oddaje. Trochę mi to przeszkadza, ale można się przemęczyć. Żel słabo się pieni. Produkt jest dość wydajny, ale ja używam go raz dziennie. Za 200 ml płacimy ok 6 zł.

Co sądzicie o tym produkcie? Mieliście inne kosmetyki tej firmy?

"People keep talking"

piątek, 20 marca 2015

Co by było gdyby...?

W ankiecie wyszło, że za mało jest takich postów codziennych czy z moimi przemyśleniami. Mi również czegoś takiego brakowało. Ostatnio mam częste rozkminy, mam wrażenie, że stanowczo za dużo myślę. Próbuję odpowiedzieć sobie na najgorsze z możliwych  pytań, a mianowicie: Co by było gdyby…? Doskonale wiem, że to marnowanie czasu, że nie warto wracać do przeszłości, ale i tak robię swoje.
Trudno mi pozostawić, pogodzić się z niektórymi sprawami. Czasem sama sobie sprawiam ból niepotrzebnie rozpamiętując je i zadając te przeklęte pytania, co byłoby gdybym się o czymś nie dowiedziała, gdybym zareagowała inaczej, gdybym się poddała? Najgorsze jest, że nie da się znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony mogłabym się nie zadręczać, ale z drugiej byłoby zupełnie inaczej. Niesamowite jest to, jak wszystko jest ze sobą powiązane. Wystarczyłoby zmienić jedną, drobną rzecz w przeszłości, a nasze życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Od każdej decyzji zależy to jacy możemy się stać. Na co dzień nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Wyobraźcie sobie taką sytuację: Wracacie do domu i wybieracie inną drogę niż zawsze. Jest ona krótsza, ale prowadzi przez „gorsze” osiedle, co sprawia że teoretycznie jest mniej bezpieczna. Oczywiście nie zwracacie na to uwagi, bo najważniejsze jest to, aby szybko dotrzeć do domu. Niestety na tym osiedlu ktoś was napada, a to może skończyć się tragicznie. To wszystko jest skutkiem tej jednej, błahej decyzji. To może jest dość brutalny przykład, ale idealnie obrazuje co mam na myśli. Oczywiście ma to też drugą, bardziej pozytywną stronę. Gdybym nie założyła bloga to jego prowadzenie nie stałoby się moją pasją. Gdybym w 6 klasie nie przeczytała „Zmierzchu” to może do dzisiaj nie czytałabym książek. Gdybym po raz pierwszy nie usłyszała piosenki „Radioactive” to może wciąż słuchałabym rapu (tak, miałam taki epizod w gimnazjum). ;)


"I won't give up"